czwartek, 29 lipca 2010

Gdzie był Bóg?

Kroniki letnie

- Słuchaj, nie mogę ci jutro załatwić tego, co obiecałem, bo idę na pogrzeb.
- A kto umarł?
- Córeczka sąsiadów.
- O, to smutne. Ile miała lat?
- Pięć.
- Taka mała... Co się stało? Wypadek?
- Nie. Rak.
- Ehhh...
- Pewnie, łatwo się mówi "Ehhh". A wiesz, co przeżywają jej rodzice?
- Wyobrażam sobie.
- Tego się nie da wyobrazić. To było ich jedyne dziecko, na które czekali wiele lat. Wymodlone. Naprawdę wymodlone. Ile oni Mszy zamówili, na ilu pielgrzymkach byli... A jak się cieszyli, kiedy wreszcie się pojawiła...
- ...
- A potem, gdy się okazało, że jest ciężko chora, znów zwracali się do Boga. I gdzie był Bóg, gdy oni Go prosili o ratunek dla ukochanego dziecka?
- No, z nimi...
- Z nimi? I patrzył spokojnie, gdy oni wpadali w rozpacz, bo nie byli w stanie nawet złagodzić cierpienia najbardziej kochanej istoty na świecie? A co dopiero uratować jej życia? Przecież gdyby Bóg przy tym był, nie pozwoliłby na taki dramat. To nielogiczne, aby umierało tak upragnione dziecko.
- To głupie, tak mówić. To głupie, tak myśleć, że Bóg gdzieś jest nieobecny, bo coś się dzieje nie po naszej myśli, wiesz?
- Taaaak? Chyba lepiej myśleć, że Boga chwilowo gdzieś nie było, niż przyjmować do wiadomości, że był i nic nie zrobił, aby zapobiec nieszczęściu, aby zmniejszyć cierpienie...
- Ale właśnie na tym polega prawdziwa wiara. Na zaufaniu, że Bóg wie lepiej.
- Może powiesz to w twarz tym załamanym rodzicom, którzy stracili sens życia? Czuję, że jak w czasie tego pogrzebu ksiądz zacznie pociskać podobne kawałki, to wyjdę z kościoła.
- A twoim zdaniem co ma powiedzieć? Że Bóg akurat patrzył w inną stronę i dlatego ich córeczka zmarła na raka? Co za bzdura! To jest właśnie znakomita sytuacja, by mówić o zawierzeniu.
- Wiesz co, skończmy tę rozmowę, bo za chwilę powiem coś, czego mi nie wybaczysz do końca życia.
- Powiem ci na pocieszenie, że nie tylko ty się pytasz, gdzie był Bóg w różnych sytuacjach.
- Też mi pocieszenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz