poniedziałek, 12 lipca 2010

Konfliktogenność

Kroniki letnie

- Nie rozumiem, jak Kościół może na to spokojnie patrzyć, że ludzie znów kłócą się o krzyż. Mało było awantury o krzyż w Auschwitz? Za chwilę cały świat znów będzie się z nas śmiał.
- Chodzi ci o ten krzyż przed pałacem w Warszawie?
- No jasne. Dlaczego biskupi i księża nic nie robią? Krzyż powinien jednoczyć, a nie dzielić. Kościół powinien jednoczyć ludzi, a nie dzielić.
- Jednoczyć mówisz... Chrystus zapowiadał coś innego. Zapowiadał, że wiara w Niego będzie konfliktogenna.
- Jak to, przecież modlił się, "żeby byli jedno".
- No tak, ale powiedział również, że przyszedł "poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową". Zapowiedział, że z Jego powodu ludzie w rodzinach będą dla siebie nieprzyjaciółmi.
- Zaraz, to Jezus przyszedł wszystkich skłócić i zasiać niezgodę między ludźmi? Rozbijać rodziny? Jakieś bzdury opowiadasz. Przecież nikt, tak jak Kościół, nie broni rodziny.
- Nie, nie. Tylko że przecież nie wszyscy ludzie przyjmują wiarę w Chrystusa. Prawdziwą wiarę. Można powiedzieć, że to podział w jakimś sensie naturalny.
- Ty, ale coś mi się wydaje, że o ten krzyż to się kłócą sami katolicy.
- Tak to na pierwszy rzut oka wygląda. Jednak myślę, że w tle tego sporu jest prawdziwy stosunek do Jezusa. Bo Chrystus mówił wyraźnie, że to Jego trzeba najbardziej kochać, że sprawy boskie są ważniejsze od spraw ludzkich, że Jego trzeba kochać bardziej niż matkę, ojca, dzieci...
- Chcesz mi powiedzieć, że Jezus chce, abyśmy się kłócili o krzyż w środku miasta?
- Nie! Niczego takiego przecież nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że Jezus ma być najważniejszy. A krzyż mamy brać na siebie, a nie kłócić się o niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz