wtorek, 27 lipca 2010

Wtedy

Kroniki letnie

- Pamiętasz tego Sz., który był naszym szefem, gdy pracowaliśmy jeszcze w jednej firmie?
- Tego, o którym się mówiło, że kradł na potęgę i że po pijanemu przejechał człowieka i uciekł z miejsca wypadku?
- Tego.
- Pamiętam.
- No to go w końcu zamknęli.
- Po tylu latach? Za tamto czy za coś innego?
- Chyba i za tamte rzeczy i za jakieś inne.
- No cóż, lepiej późno, niż wcale.
- Nie widać, żebyś się jakoś szczególnie cieszył. A wtedy strasznie się denerwowałeś, że facet chodzi bezkarnie po świecie.
- Teraz mnie to ani ziębi, ani grzeje. To było tak dawno. Już z tamtą firmą ani z tym skur... nie mam nic wspólnego. Więc mnie to nie za bardzo rusza. Moim zdaniem sprawiedliwość ma sens, jak jest wymierzana szybko, a nie po latach, gdy już wszyscy zapomnieli, co się kiedyś działo.
- A nie przyszło ci do głowy, że Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy?
- Nie. Ja nie rozumiem, dlaczego Pan Bóg czeka z rozliczeniem zła. Zamiast je powstrzymać jak najszybciej, patrzy spokojnie, jak ono rośnie i rośnie, tłumiąc dobro.
- Czyli nie przekonuje cię, że na końcu świata każdy dostanie to, na co zasłużył?
- Nie przekonuje mnie. Dlaczego dopiero wtedy, a nie już teraz? Ja nie czekam latami z ukaraniem mojego dziecko, które coś narozrabia...
- Bo jesteś nerwus i brak ci cierpliwości...
- Może...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz