środa, 28 lipca 2010

Kolekcjoner

Kroniki letnie

- Ludzie są naprawdę dziwni.
- Serio, serio? Co tym razem?
- Mój sąsiad. Facet ma fioła na punkcie zbierania.
- Jak to zbierania?
- No zbierania. Zbiera wszystko, co się da. Od starych łyżek po jakieś dziwaczne kamyki.
- A, kolekcjoner.
- Przecież mówię. Jego dom wygląda jak hurtownia wszelkich dziwności. Wszędzie półki, półeczki, pudełeczka, pojemniczki. Jak ta jego żona z nim wytrzymuje?
- Może też ma duszę kolekcjonera?
- Wątpię. Raczej powinna mieć duszę człowieka, który nie zna dnia ani godziny.
- Dlaczego?
- Bo ten jej facet jest nieobliczalny i nieprzewidywalny. Potrafi jednego dnia pozbyć się zbiorów kolekcjonowanych przez lata. Ostatnio wyczyścił chałupę niemal do czysta.
- Skończył z kolekcjonerstwem?
- Nie, znalazł nową dziedzinę. Raczej kosztowną.
- Co takiego?
- Stare samochody.
- O, to rzeczywiście. Na takie hobby podobno trzeba mieć straszną kasę.
- No właśnie, a on przecież emeryt. Ta jego żona, to płakała, jak wynosili jego zbiory.
- Płakała?
- No, zwłaszcza jak wynosili całą kolekcję ślicznych filiżanek. Mówiła, że bardzo się do nich przywiązała.
- No to faktycznie przykre. A on już kupił chociaż jeden zabytkowy wóz?
- Oczywiście! Dokładnie jeden. I podobno jeszcze się strasznie zapożyczył, żeby go mieć.
- Fajny jakiś?
- Nie wiem, nie znam się. Na moje oko, to nic szczególnego. Ale wygląda na dobrze utrzymany.
- Jeździ chociaż?
- Nie wiem. Chyba nie. Do szopy to go po prostu wepchali... No i powiedz, czy ludzie to nie dziwaki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz