sobota, 10 lipca 2010

Strach, strach, strach, rany Boskie

Kroniki letnie

- Wiesz gdzie wczoraj byłem z dzieckiem? W dolinie dinozaurów!
- Tam, gdzie jest ten jedyny na świecie chodzący triceratops?
- Chodzić, to on nie chodzi. Ale strasznie ryczy. W ogóle ciekawie to jest zrobione. Las, a w tym lesie pełno potworów i okropnych hałas.
- A dzieci się nie boją?
- Boją! Powiem ci nawet, że gdyby mnie zdarzyło się tam znaleźć w nocy, to też bym się nieźle najadł strachu.
- Żartujesz.
- Poważnie. Pojedź zobaczyć, to będziesz wiedział.
- Mnie nie da się łatwo przestraszyć. W ogóle dziwię się, że ludzie są tacy strachliwi. Nic wielkiego się nie wydarza, a oni tak jak w tej piosence "Strach, strach, strach, rany Boskie". Nie pamiętam, kto to śpiewał.
- Ja też nie. Ale moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że ludzie się boją. Zwłaszcza innych ludzi.
- Jak można się bać innych ludzi? Co mi może zrobić inny człowiek?
- Krzywdę?
- E tam...
- O, popatrz, tam chyba twój szef wysiada z samochodu!
- O kurde! Przesuń się. Bardziej w lewo. O dobrze.
- Co jest? Boisz się swojego szefa?
- Nie, no co ty! Ale jak zobaczy, że piję piwo z pracownikiem konkurencji, to będę mieć kłopoty. Oj, duże kłopoty...
- Popatrz, a ja się swojego szefa nie boję. Właściwie nikogo się nie boję.
- A mówiłeś, że to dobrze, że się ludzie boją...
- Jak teraz patrzę na ciebie, to sobie myślę, że głupio mówiłem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz