poniedziałek, 5 lipca 2010

Żeby chociaż

Kroniki letnie

- Ja tam nie chcę wiele od Boga...
- I oczekujesz tego samego od Boga?
- Nie rozumiem.
- Nie chcesz wiele od Boga, ale też masz nadzieję, że Bóg nie będzie chciał wiele od ciebie, prawda?
- Nie, nie. Chodzi mi o to, że niektórzy w swych żądaniach wobec Boga idą na maksa. A ja nie. Mnie wystarczy zwykłe, przyzwoite, w miarę bezpieczne i szczęśliwe życie.
- Jakiś ty łaskawy...
- A ty co? Może codziennie modlisz się o męczeństwo albo żeby twoja rodzina przymierała głodem?
- Wiadomo, że nie. Nie jestem masochistą. I chcę szczęścia dla moich najbliższych.
- Czyli się wcale nie różnimy.
- Tylko pozornie.
- Jak to?
- Ja chcę znacznie więcej od Boga.
- A, tu cię mam!
- Ja chcę od Boga zbawienia. Chcę szczęścia wiecznego.
- No to jesteś w mniejszości, moim zdaniem.
- Dlaczego?
- No bo kto dzisiaj myśli takimi kategoriami? Dzisiaj ludzi nie myślą o tak dalekiej przyszłości. I nawet jeśli wierzą w Boga, to ich oczekiwania wobec Niego dotyczą tego, co się liczy tutaj. Dzisiaj ludzie modlą się o zdrowie i pracę, nie o zbawienie...
- Przesadzasz... Chociaż, coś w tym jest. Dzisiaj ludzie są jak ta chora kobieta, która szła za Jezusem i myślała: "Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa...".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz