Gdy czytam o urzędnikach ministerialnych, którzy miesiącami, a nawet
latami nie ogłaszają rozporządzeń do ustaw, o przedstawicielach Skarbu
Państwa, którzy nie dotrzymali umowy i doprowadzili do tego, że ważna
instytucja zostanie najprawdopodobniej bez siedziby, o tych, którzy nie
dopełnili swoich obowiązków w kwestii pewnej firmy od inwestowania w
złoto i o wielu podobnych sprawach, zastanawiam się, ilu z tych
piastujących ważne stanowiska ludzi, jest katolikami.
Zapytałem
kiedyś ważnego funkcjonariusza publicznego, ostentacyjnie obnoszącego
się ze swoim katolicyzmem, czy w każdej sprawie kieruje się przykazaniem
miłości bliźniego. Popatrzył na mnie jak bocian na żabę na wyschniętych
bagnach i wymruczał, że w życiu nie słyszał tak bezczelnego pytania.
Pamiętam
zdziwienie, jakie wywołał u kilku moich znajomych jeden ślusarz, który
po założeniu nowego zamka w drzwiach własnoręcznie je umył i wytarł do
sucha. Gdy nie zdołali powstrzymać się od pełnych zdumienia komentarzy,
spec od kluczy, klamek i zapadek wzruszył ramionami i z lekkim
zniecierpliwieniem rzekł: "Robię to przecież dla ludzi. Po co się ktoś
ma usmarować?".
Wydaje mi się, iż świadomość, że
wykonywanie pracy zawodowej podpada pod przykazanie miłości, nie jest w
Polsce zjawiskiem powszechnym. A przynajmniej wiele świadczy o tym, że
nie jest. stukam.pl
wtorek, 21 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz