wtorek, 21 sierpnia 2012

Bliźni urzędnika

Gdy czytam o urzędnikach ministerialnych, którzy miesiącami, a nawet latami nie ogłaszają rozporządzeń do ustaw, o przedstawicielach Skarbu Państwa, którzy nie dotrzymali umowy i doprowadzili do tego, że ważna instytucja zostanie najprawdopodobniej bez siedziby, o tych, którzy nie dopełnili swoich obowiązków w kwestii pewnej firmy od inwestowania w złoto i o wielu podobnych sprawach, zastanawiam się, ilu z tych piastujących ważne stanowiska ludzi, jest katolikami.

Zapytałem kiedyś ważnego funkcjonariusza publicznego, ostentacyjnie obnoszącego się ze swoim katolicyzmem, czy w każdej sprawie kieruje się przykazaniem miłości bliźniego. Popatrzył na mnie jak bocian na żabę na wyschniętych bagnach i wymruczał, że w życiu nie słyszał tak bezczelnego pytania.

Pamiętam zdziwienie, jakie wywołał u kilku moich znajomych jeden ślusarz, który po założeniu nowego zamka w drzwiach własnoręcznie je umył i wytarł do sucha. Gdy nie zdołali powstrzymać się od pełnych zdumienia komentarzy, spec od kluczy, klamek i zapadek wzruszył ramionami i z lekkim zniecierpliwieniem rzekł: "Robię to przecież dla ludzi. Po co się ktoś ma usmarować?".

Wydaje mi się, iż świadomość, że wykonywanie pracy zawodowej podpada pod przykazanie miłości, nie jest w Polsce zjawiskiem powszechnym. A przynajmniej wiele świadczy o tym, że nie jest. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz