W Polskę jedziemy - 2012
Okazuje się,
że przymusowa, zdrowotna przerwa w wyprawie, może być niemal torturą. Z
jednej strony słabość ciała, bunt organizmu, z drugiej - łagodnie
mówiąc - poirytowanie, że zamiast nawiedzać kolejne zakątki Polski,
marnuję czas leżąc i połykając pigułki.
Tak dalej być nie może!
Wymyśliłem
więc, jak wybrnąć z sytuacji, nie ryzykując, że w razie pogorszenia
samopoczucia znów będę miał ponad 350 kilometrów do w miarę bezpiecznej
przystani. Trudno, nie dotrę podczas tego urlopu do Kotliny Kłodzkiej,
ale przecież na zachód od mojego stałego miejsca pobytu jest mnóstwo do
nawiedzenia. Popatrzyłem na mapę i już sobie kilka punktów docelowych
wypisałem na kartce.
A więc postanowione. Jutro ruszam
kontynuować wyprawę. W miejsce, którego wstyd przyznać - właściwie nie
znam. Byłem w nim tylko raz i to przez chwilę. Najwyższa pora nadrobić
ten brak.
I jeszcze jedno. Tytuł postu to nie "jawna opcja
niemiecka", tylko skrótowe i precyzyjne nazwanie stanu, w którym się
znajduję z powodu przymusowej przerwy w nawiedzaniu. ;-) stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz