W Polskę jedziemy - 2012
Widziałem
dzisiaj żywego krokodyla. Wcale nie w ZOO, tylko na stacji benzynowej.
Co prawda o tym, że jest żywy, świadczył jedynie napis na kartce
przestrzegającej przed zbytnim zbliżaniem się do terrarium, bo sam
zwierz ani drgnął i wyglądał jakby był z plastiku albo z gumy. Nie widzę
jednak powodu, dla którego właściciele stacji i krokodyla mieliby
kłamać, co do jego "żywości".
Potem jechałem w stronę
Gorzowa Wielkopolskiego, dziwiąc się niepomiernie, dlaczego na całkiem
sporym odcinku biegną obok siebie dwie zupełnie przyzwoite drogi, a
mianowicie dawna droga numer 3 oraz obecna droga S3. Jechałem tą dawną
"trójką" i coraz bardziej wpadałem w zdumienie, że nie ma sposobu,
okazji ani możliwości przeskoczenia z niej na nowszą S3. Ta dwoistość
zakończyła się dopiero w Gorzowie. Na chłopski rozum to chyba można by
tam z tych dwóch dróg parę kilometrów autostrady ogłosić... ;-) A
przecież u nas każdy kawałeczek czegoś takiego się liczy...
Myślałem,
że kolejną bazę założę w Świebodzinie. Ale w tamtejszych miejscach
noclegowych, nawet w tym najtańszym, w samym mieście, ceny niezrozumiale
wysokie. W jednym z takich miejsc noclegowych wypytywałem, jak dotrzeć
do sanktuarium Miłosierdzia Bożego i słynnego na cała Polskę pomnika
Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Młody recepcjonista tłumaczył mi
dość zawile, jak powinienem jechać (dopiero potem zrozumiałem, że w
przeciwieństwie do mnie wiedział o nietypowym wyjeździe z hotelowego
parkingu). W pewnym momencie użył sformułowania: "Wtedy zobaczy pan
plecy Chrystusa"... Pomyślałem natychmiast, że nie chciałbym, aby Pan
Jezus odwrócił się do mnie plecami...
Oczywiście błyskawicznie się pogubiłem i zupełnie inną
drogą niż mi radził recepcjonista dotarłem najpierw do sanktuarium, a
dopiero stamtąd do figury.
Na parkingu pod nią stało kilka
samochodów. W sumie było tam kilkanaście osób, w tym również kilka
obcojęzycznych. Wszyscy, których spotkałem, traktowali figurę wyłącznie w
kategoriach ciekawostki. Co pewnie Panu Jezusowi nie dziwne, bo
przecież wielu tak Go traktowało, gdy chodził po ziemi. Aczkolwiek mnie
to jakoś ruszyło. Bo tam w tym momencie naprawdę zero pobożności było,
nawet u dwóch starszych pań, które deliberowały głośno na tym, z czego
pomnik jest zrobiony i czy można pod nim stać, gdy jest burza. A
dobiegająca z głośników muzyka chyba nie tylko mnie przeszkadzała. Jakaś
dziewczynka pytała rodziców, czy można wyłączyć to radio.
Z tablic wiszących na płocie dowiedziałem się, że w
planach jest tam Droga Krzyżowa, alejki różańcowe, dom pielgrzyma,
wodospad, brama wjazdowa i parkingów, a także dekoracja terenu i
sadzenie drzewek. Wdrapawszy się aż do stóp figury zobaczyłem granatowe
niebo na horyzoncie i usłyszałem grzmoty. Zrozumiałem, dlaczego dwie
starsze panie zastanawiały się nad piorunochronami. Potem zresztą, idąc
do samochodu, na płocie dostrzegłem reklamę firmy zakładającej
odgromniki...
W stojącej tam niewielkiej kawiarence swoim zwyczajem na
widok mięsnego menu dostępnego w piątek w instytucjach żywieniowych
kojarzonych z Kościołem, zapytałem o dyspensę, czym wyraźnie zirytowałem
starszą panią urzędującą w kuchni. "To trzeba proboszcza spytać" -
odrzekła nerwowym tonem i dodała po chwili: "My nikogo nie zmuszamy, aby
zamawiał"...
Oglądanie pomnika Jezusa w Świebodzinie
doprowadziło mnie do refleksji, że przy tego typu inicjatywach mimo woli
(choć mało kto ma odwagę rzecz zwerbalizować) stajemy przed bardzo
poważnym zagadnieniem - obrazem Boga, jaki katolicy w Polsce (i nie
tylko, także na całym globie) noszą w sercach i umysłach. Stajemy wobec
pytania o zgodność tego obrazu z prawdą objawioną. Wobec faktu, że każdy
z nas taki obraz w sobie nosi. A jego kształt rodzi ogromne
konsekwencje dla naszej wiary... stukam.pl
piątek, 3 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz