piątek, 3 sierpnia 2012

Plecy Chrystusa

W Polskę jedziemy - 2012

Widziałem dzisiaj żywego krokodyla. Wcale nie w ZOO, tylko na stacji benzynowej. Co prawda o tym, że jest żywy, świadczył jedynie napis na kartce przestrzegającej przed zbytnim zbliżaniem się do terrarium, bo sam zwierz ani drgnął i wyglądał jakby był z plastiku albo z gumy. Nie widzę jednak powodu, dla którego właściciele stacji i krokodyla mieliby kłamać, co do jego "żywości".

Potem jechałem w stronę Gorzowa Wielkopolskiego, dziwiąc się niepomiernie, dlaczego na całkiem sporym odcinku biegną obok siebie dwie zupełnie przyzwoite drogi, a mianowicie dawna droga numer 3 oraz obecna droga  S3. Jechałem tą dawną "trójką" i coraz bardziej wpadałem w zdumienie, że nie ma sposobu, okazji ani możliwości przeskoczenia z niej na nowszą S3. Ta dwoistość zakończyła się dopiero w Gorzowie. Na chłopski rozum to chyba można by tam z tych dwóch dróg parę kilometrów autostrady ogłosić... ;-) A przecież u nas każdy kawałeczek czegoś takiego się liczy...

Myślałem, że kolejną bazę założę w Świebodzinie. Ale w tamtejszych miejscach noclegowych, nawet w tym najtańszym, w samym mieście, ceny niezrozumiale wysokie. W jednym z takich miejsc noclegowych wypytywałem, jak dotrzeć do sanktuarium Miłosierdzia Bożego i słynnego na cała Polskę pomnika Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Młody recepcjonista tłumaczył mi dość zawile, jak powinienem jechać (dopiero potem zrozumiałem, że w przeciwieństwie do mnie wiedział o nietypowym wyjeździe z hotelowego parkingu). W pewnym momencie użył sformułowania: "Wtedy zobaczy pan plecy Chrystusa"... Pomyślałem natychmiast, że nie chciałbym, aby Pan Jezus odwrócił się do mnie plecami...


Oczywiście błyskawicznie się pogubiłem i zupełnie inną drogą niż mi radził recepcjonista dotarłem najpierw do sanktuarium, a dopiero stamtąd do figury.

Na parkingu pod nią stało kilka samochodów. W sumie było tam kilkanaście osób, w tym również kilka obcojęzycznych. Wszyscy, których spotkałem, traktowali figurę wyłącznie w kategoriach ciekawostki. Co pewnie Panu Jezusowi nie dziwne, bo przecież wielu tak Go traktowało, gdy chodził po ziemi. Aczkolwiek mnie to jakoś ruszyło. Bo tam w tym momencie naprawdę zero pobożności było, nawet u dwóch starszych pań, które deliberowały głośno na tym, z czego pomnik jest zrobiony i czy można pod nim stać, gdy jest burza. A dobiegająca z głośników muzyka chyba nie tylko mnie przeszkadzała. Jakaś dziewczynka pytała rodziców, czy można wyłączyć to radio.


Z tablic wiszących na płocie dowiedziałem się, że w planach jest tam Droga Krzyżowa, alejki różańcowe, dom pielgrzyma, wodospad, brama wjazdowa i parkingów, a także dekoracja terenu i sadzenie drzewek. Wdrapawszy się aż do stóp figury zobaczyłem granatowe niebo na horyzoncie i usłyszałem grzmoty. Zrozumiałem, dlaczego dwie starsze panie zastanawiały się nad piorunochronami. Potem zresztą, idąc do samochodu,  na płocie dostrzegłem reklamę firmy zakładającej odgromniki...


W stojącej tam niewielkiej kawiarence swoim zwyczajem na widok mięsnego menu dostępnego w piątek w instytucjach żywieniowych kojarzonych z Kościołem, zapytałem o dyspensę, czym wyraźnie zirytowałem starszą panią urzędującą w kuchni. "To trzeba proboszcza spytać" - odrzekła nerwowym tonem i dodała po chwili: "My nikogo nie zmuszamy, aby zamawiał"...

Oglądanie pomnika Jezusa w Świebodzinie doprowadziło mnie do refleksji, że przy tego typu inicjatywach mimo woli (choć mało kto ma odwagę rzecz zwerbalizować) stajemy przed bardzo poważnym zagadnieniem - obrazem Boga, jaki katolicy w Polsce (i nie tylko, także na całym globie) noszą w sercach i umysłach. Stajemy wobec pytania o zgodność tego obrazu z prawdą objawioną. Wobec faktu, że każdy z nas taki obraz w sobie nosi. A jego kształt rodzi ogromne konsekwencje dla naszej wiary... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz