poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Miasto wchodzących

W Polskę jedziemy - 2012

Niespodziewanie dla samego siebie znalazłem się dzisiaj w Częstochowie. Dwa dni przed uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny jest to miasto wchodzących. Wchodzących pieszych pielgrzymek z różnych stron kraju. Od Pelplina po Rzeszów.

Na widok tłumów ludzi ze śpiewem podchodzących pod szczyt wróciły wspomnienia z czasów, gdy sam pieszo wędrowałem na Jasną Górę. Tego dziwnego kontrastu między pielgrzymowaniem a dojściem do celu.

W Częstochowie spotkałem się z ludźmi, z którymi niegdyś coś wspólnie robiliśmy, działaliśmy, tworzyliśmy. Dzisiaj każde podąża swoją ścieżką, usiłując odszukać wolę Bożą wobec siebie. Trochę z nami było, jak z tymi pielgrzymami, wchodzącymi dzisiaj do miasta i sanktuarium. Szli razem przez jakiś czas, stanowili wspólnotę, łączyła ich pewna bliskość. Aż doszli do szczytu i tu nagle się okazuje, że coś się skończyło, że pewien czas minął i teraz - choć nie stają się sobie obcy, to jednak po osiągnięciu celu, który ich na te kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt dni połączył w konkretne grupy, muszą się rozejść i dalej podążać przez życie tysiącami własnych dróżek. Ale przecież to doświadczenie wspólnego przemierzania dróg w nich pozostaje i nie idzie na marne...

U wejścia na ostatni odcinek pielgrzymiej drogi pod szczyt stała rekonstrukcja pierwszego papa-mobile, tego z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny. We mnie widok tej repliki wywołał ukłucie w sercu. W setkach młodych ludzi radośnie podchodzących do stóp Jasnej Góry nie budził prawie żadnych emocji. Nie było ich na świecie, gdy Papież Polak takim przerobionym "starem" wędrował po swej rodzinnej ziemi... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz