piątek, 24 sierpnia 2012

Kasa w Kościele

Wśród moich tegorocznych trofeów urlopowych znalazł się egzemplarz ogłoszeń parafialnych i intencji mszalnych parafii św. Jacka w Kamieniu Śląskim z 5 sierpnia br. Punkt 13 ogłoszeń brzmi: "Kolekty: dziś na Kurię i Seminarium, za tydzień na utrzymanie Parafii. Kolekta z ub. niedzieli – 4064 zł, Opfergang – 863 zł. Bóg zapłać!".


Jak widać są w Kościele w Polsce parafie, w których nie ma problemu z jawnością w dziedzinie finansów i to nie ogólnikowo raz do roku, ale na bieżąco i bardzo szczegółowo. Niezorientowanym wyjaśniam, że diecezja opolska jest jedną z nielicznych polskich diecezji katolickich, gdzie zachował się zwyczaj "chodzenia na ofiarę" w czasie Mszy św. przez rodziny, znajomych i ludzi "powiązanych" z intencją w jakiej jest odprawiana (trwa on też na pewno w diecezji gliwickiej i archidiecezji katowickiej, gdzie jeszcze, nie wiem). Jak widać z powyższego cytatu, proboszcz ofiary złożone w ten sposób rozlicza przed parafianami osobno.

Znam też parafie, w których to nie proboszcz przelicza złożone ofiary, lecz robią to członkowie realnie funkcjonującej Rady Ekonomicznej, którzy w każdej chwili znają stan parafialnych finansów, a ich zdanie jest uwzględnianie przy podejmowaniu decyzji o charakterze gospodarczym.

Wspominane przykłady dowodzą, że kwestie pieniężne w Kościele katolickim w Polsce nie muszą być strzeżone przed upublicznieniem co najmniej na poziomie tajemnicy spowiedzi. Możliwa jest nie tylko jawność w tej dziedzinie, ale także realne dopuszczenie świeckich do współodpowiedzialności za finanse kościelne nie tylko na etapie wrzucania konkretnych kwot do koszyka, ale też w sferze decyzyjnej.

Pokazują one również w sposób jaskrawy, że temat "kasy" w Kościele pod wieloma względami, nie tylko jej jawności, jest bardzo uzależniony od zapatrywań, a czasami nawet od widzimisię pojedynczych duchownych rozmaitego szczebla. Jedni nie mają nic do ukrycia, drudzy klauzulą tajne/poufne opieczętowują każdy grosz, nie dopuszczając wspólnoty wiernych do jakiejkolwiek wiedzy w sprawach materialnych i kierując się w decyzjach gospodarczych jedynie własną pomysłowością.

Dlatego idea ujednolicenia zarządzania kościelnym majątkiem w poszczególnych Kościołach lokalnych na terenie Polski wydaje się bardzo na czasie. Być może pozwoli to za jakiś czas myśleć odważniej o jakichś ponaddiecezjalnych inicjatywach gospodarczych, podejmowanych przez Kościół w naszej Ojczyźnie. Ułatwi też zapewne pod wieloma względami rozstrzyganie zagadnień materialnych na linii Kościół-państwo.

Warto jednak już dziś, zanim jeszcze zapadły wiążące decyzje, pamiętać, że Kościół nie jest przedsiębiorstwem, którego celem jest osiąganie zysku. Dlatego, chociaż z pewnością pewne mechanizmy i sposoby zarządzania pieniędzmi sprawdzające się w firmach, znajdą zastosowanie i sprawdzą się przy zarządzaniu dobrami doczesnymi będącymi w dyspozycji wspólnoty wiernych, nie mogą one całkowicie zdominować finansowania dzieł przez Kościół podejmowanych.

Jawność w tej dziedzinie nie jest niczym nadzwyczajnym, bo stosował ją już św. Paweł Apostoł rozliczając się z przychodów i wydatków przed Filipianami, którzy wspierali jego misyjną aktywność. Nie można jednak zapominać, że są sytuacje, w których zarządcy kościelnych dóbr materialnych powinni postępować tak, jak św. Wawrzyniec. A przede wszystkim pamiętać, gdzie jest prawdziwy skarb Kościoła. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz