Wśród moich tegorocznych trofeów urlopowych znalazł się egzemplarz
ogłoszeń parafialnych i intencji mszalnych parafii św. Jacka w Kamieniu
Śląskim z 5 sierpnia br. Punkt 13 ogłoszeń brzmi: "Kolekty: dziś na
Kurię i Seminarium, za tydzień na utrzymanie Parafii. Kolekta z ub.
niedzieli – 4064 zł, Opfergang – 863 zł. Bóg zapłać!".
Jak
widać są w Kościele w Polsce parafie, w których nie ma problemu z
jawnością w dziedzinie finansów i to nie ogólnikowo raz do roku, ale na
bieżąco i bardzo szczegółowo. Niezorientowanym wyjaśniam, że diecezja
opolska jest jedną z nielicznych polskich diecezji katolickich, gdzie
zachował się zwyczaj "chodzenia na ofiarę" w czasie Mszy św. przez
rodziny, znajomych i ludzi "powiązanych" z intencją w jakiej jest
odprawiana (trwa on też na pewno w diecezji gliwickiej i archidiecezji katowickiej, gdzie jeszcze, nie wiem). Jak widać z powyższego cytatu, proboszcz ofiary złożone w ten sposób rozlicza przed parafianami osobno.
Znam
też parafie, w których to nie proboszcz przelicza złożone ofiary, lecz
robią to członkowie realnie funkcjonującej Rady Ekonomicznej, którzy w
każdej chwili znają stan parafialnych finansów, a ich zdanie jest
uwzględnianie przy podejmowaniu decyzji o charakterze gospodarczym.
Wspominane
przykłady dowodzą, że kwestie pieniężne w Kościele katolickim w Polsce
nie muszą być strzeżone przed upublicznieniem co najmniej na poziomie
tajemnicy spowiedzi. Możliwa jest nie tylko jawność w tej dziedzinie,
ale także realne dopuszczenie świeckich do współodpowiedzialności za
finanse kościelne nie tylko na etapie wrzucania konkretnych kwot do
koszyka, ale też w sferze decyzyjnej.
Pokazują one również
w sposób jaskrawy, że temat "kasy" w Kościele pod wieloma względami,
nie tylko jej jawności, jest bardzo uzależniony od zapatrywań, a czasami
nawet od widzimisię pojedynczych duchownych rozmaitego szczebla. Jedni
nie mają nic do ukrycia, drudzy klauzulą tajne/poufne opieczętowują
każdy grosz, nie dopuszczając wspólnoty wiernych do jakiejkolwiek wiedzy
w sprawach materialnych i kierując się w decyzjach gospodarczych
jedynie własną pomysłowością.
Dlatego idea ujednolicenia
zarządzania kościelnym majątkiem w poszczególnych Kościołach lokalnych
na terenie Polski wydaje się bardzo na czasie. Być może pozwoli to za
jakiś czas myśleć odważniej o jakichś ponaddiecezjalnych inicjatywach
gospodarczych, podejmowanych przez Kościół w naszej Ojczyźnie. Ułatwi
też zapewne pod wieloma względami rozstrzyganie zagadnień materialnych
na linii Kościół-państwo.
Warto jednak już dziś, zanim
jeszcze zapadły wiążące decyzje, pamiętać, że Kościół nie jest
przedsiębiorstwem, którego celem jest osiąganie zysku. Dlatego, chociaż z
pewnością pewne mechanizmy i sposoby zarządzania pieniędzmi
sprawdzające się w firmach, znajdą zastosowanie i sprawdzą się przy
zarządzaniu dobrami doczesnymi będącymi w dyspozycji wspólnoty wiernych,
nie mogą one całkowicie zdominować finansowania dzieł przez Kościół
podejmowanych.
Jawność w tej dziedzinie nie jest niczym
nadzwyczajnym, bo stosował ją już św. Paweł Apostoł rozliczając się z
przychodów i wydatków przed Filipianami, którzy wspierali jego misyjną
aktywność. Nie można jednak zapominać, że są sytuacje, w których
zarządcy kościelnych dóbr materialnych powinni postępować tak, jak św.
Wawrzyniec. A przede wszystkim pamiętać, gdzie jest prawdziwy skarb
Kościoła. stukam.pl
piątek, 24 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz