W Polskę jedziemy - 2012
Nie szczędząc
sił i środków wróciłem dzisiaj na trasę, którą już raz przebyłem. W
pewnym sensie powrót ten był elementem planu (jeśli można w ogóle mówić o
tym, że moja urlopowa wyprawa odbywa się według jakiegoś planu). Dwa
dni temu tak byłem skupiony na wypatrywaniu w deszczowym otoczeniu
świebodzińskiej figury Chrystusa, że obok pocysterskiego klasztoru w
Paradyżu przemknąłem jedynie z dozwoloną prędkością. I z myślą, że jak
założę gdzieś kolejną kilkudniowa bazę, muszę do (jak mówią niektórzy)
Gościkowa Paradyża wrócić.
A pocysterski klasztor w
Paradyżu na trasie z Międzyrzecza do Świebodzina to jedno z tych miejsc,
które zobaczyć po prostu trzeba.
Dzisiaj jest tam Wyższe
Seminarium Duchowne diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Nie można więc
zwiedzać całego obiektu, poza tym trzeba zwiedzać z przewodnikiem. A ten
pojawia się na furcie o pełnych godzinach.
Mnie i jeszcze
trzech jegomościów w podobnym wieku oprowadzał z wielkim zaangażowaniem
kleryk Kamil (po pierwszym roku). Muszę przyznać, że zdążył przez rok
dobrze poznać to miejsce. Tekst, który wygłaszał, wyraźnie był
przygotowywany z myślą nie tylko o nawiedzających to miejsce duchownych
(na przykład każde łacińskie wyrażenie natychmiast było tłumaczone i
wyjaśniane).
Było coś intrygującego w całej sytuacji. Po
naprawdę pięknym, wiekowym miejscu oprowadzał młody człowiek,
opowiadając o nim w taki sposób, w jaki opowiada się o swoim domu. On
się wyraźnie wpisywał w historię miejsca, zresztą nie bez powodu, bo jak
się okazało, to głównie klerycy dbają o Paradyż, którego nazwa dotyczy
dzisiaj wyłącznie tego pocysterskiego zespołu (jest jakby wciśniętu
między dwie wsie - Jordanów i Gościkowo), a wywodzi się od "Raju Matki
Bożej" (Paradisus Sanctae Mariae), jakim w założeniu fundatorów miał (i
myślę, że nadal ma) być ten kawałek ziemi.
Stanowiący
cześć zespołu klasztornego kościół jest miejscem fascynującym, choć tak
na moje oko, przywrócenie go do stanu dawnej świetności (między innymi
przez wydobycie tego, co przykrywa dzisiaj biała farba lub takiż tynk)
to praca na jakieś dwieście lat.
Pierwszy raz w życiu
widziałem ołtarz, w którym umieszczono tak wiele relikwii. On niejako
jest na nich zbudowany. Nie ma w tym przypadku. Jest głęboki zamysł.
Po
nawiedzeniu "Raju Matki Boskiej" na chwilę zajrzałem do Międzyrzeckiego
Rejonu Umocnionego, ale jako że nie przepadam za wojskowością, nie
zdobyłem się nawet na krótszą (1,5 godziny) trasę zwiedzania podziemnych
tuneli. Obejrzałem tylko kilka elementów radzieckiego uzbrojenia,
dowiedziałem się wreszcie od pewnego młodego człowieka, czym się różni
armata od haubicy i przyjrzałem się kopułom bunkrów, zrobionym z
materiału, który pod wpływem uderzenia pocisku nie pęka, lecz odkształca
się jak plastelina.
Jeśli ktoś się jeszcze nie
zorientował, to informuję, że umocnienia, o których mowa, zbudowali
Niemcy. "Międzyrzecki Rejon Umocniony (Festungsfront Oder-Warthe Bogen)
to potężny system poniemieckich fortyfikacji, powstały w latach 30. XX
w. na pograniczu niemiecko – polskim".
Ale dzisiaj mieszkają tam zasadniczo będące pod ochroną nietoperze. Tysiącami!
A
gdy stanąłem na rynku Międzyrzecza, na którym spotkałem tylko dwie
panie w słusznym wieku siedzące na ławce i przeczytałem sobie historię
miasta, które niegdyś miało spore znaczenie, pomyślałem o tym, jak to
wszystko przemija...
I jeszcze jedno. Dwukrotnie
obejrzałem dzisiaj plecy Chrystusa. Jak się jedzie drogą nr 3 omijając
centrum Świebodzina, widzi się dokładnie to, o czym informował mnie
recepcjonista w hotelu... stukam.pl
niedziela, 5 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz