niedziela, 5 sierpnia 2012

Paradisus

W Polskę jedziemy - 2012

Nie szczędząc sił i środków wróciłem dzisiaj na trasę, którą już raz przebyłem. W pewnym sensie powrót ten był elementem planu (jeśli można w ogóle mówić o tym, że moja urlopowa wyprawa odbywa się według jakiegoś planu). Dwa dni temu tak byłem skupiony na wypatrywaniu w deszczowym otoczeniu świebodzińskiej figury Chrystusa, że obok pocysterskiego klasztoru w Paradyżu przemknąłem jedynie z dozwoloną prędkością. I z myślą, że jak założę gdzieś kolejną kilkudniowa bazę, muszę do (jak mówią niektórzy) Gościkowa Paradyża wrócić.

A pocysterski klasztor w Paradyżu na trasie z Międzyrzecza do Świebodzina to jedno z tych miejsc, które zobaczyć po prostu trzeba.

Dzisiaj jest tam Wyższe Seminarium Duchowne diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Nie można więc zwiedzać całego obiektu, poza tym trzeba zwiedzać z przewodnikiem. A ten pojawia się na furcie o pełnych godzinach.

Mnie i jeszcze trzech jegomościów w podobnym wieku oprowadzał z wielkim zaangażowaniem kleryk Kamil (po pierwszym roku). Muszę przyznać, że zdążył przez rok dobrze poznać to miejsce. Tekst, który wygłaszał, wyraźnie był przygotowywany z myślą nie tylko o nawiedzających to miejsce duchownych (na przykład każde łacińskie wyrażenie natychmiast było tłumaczone i wyjaśniane).

Było coś intrygującego w całej sytuacji. Po naprawdę pięknym, wiekowym miejscu oprowadzał młody człowiek, opowiadając o nim w taki sposób, w jaki opowiada się o swoim domu. On się wyraźnie wpisywał w historię miejsca, zresztą nie bez powodu, bo jak się okazało, to głównie klerycy dbają o Paradyż, którego nazwa dotyczy dzisiaj wyłącznie tego pocysterskiego zespołu (jest jakby wciśniętu między dwie wsie - Jordanów i Gościkowo), a wywodzi się od "Raju Matki Bożej" (Paradisus Sanctae Mariae), jakim w założeniu fundatorów miał (i myślę, że nadal ma) być ten kawałek ziemi.

Stanowiący cześć zespołu klasztornego kościół jest miejscem fascynującym, choć tak na moje oko, przywrócenie go do stanu dawnej świetności (między innymi przez wydobycie tego, co przykrywa dzisiaj biała farba lub takiż tynk) to praca na jakieś dwieście lat.

Pierwszy raz w życiu widziałem ołtarz, w którym umieszczono tak wiele relikwii. On niejako jest na nich zbudowany. Nie ma w tym przypadku. Jest głęboki zamysł.

Po nawiedzeniu "Raju Matki Boskiej" na chwilę zajrzałem do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, ale jako że nie przepadam za wojskowością, nie zdobyłem się nawet na krótszą (1,5 godziny) trasę zwiedzania podziemnych tuneli. Obejrzałem tylko kilka elementów radzieckiego uzbrojenia, dowiedziałem się wreszcie od pewnego młodego człowieka, czym się różni armata od haubicy i przyjrzałem się kopułom bunkrów, zrobionym z materiału, który pod wpływem uderzenia pocisku nie pęka, lecz odkształca się jak plastelina.

Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, to informuję, że umocnienia, o których mowa, zbudowali Niemcy. "Międzyrzecki Rejon Umocniony (Festungsfront Oder-Warthe Bogen) to potężny system poniemieckich fortyfikacji, powstały w latach 30. XX w. na pograniczu niemiecko – polskim".

Ale dzisiaj mieszkają tam zasadniczo będące pod ochroną nietoperze. Tysiącami!

A gdy stanąłem na rynku Międzyrzecza, na którym spotkałem tylko dwie panie w słusznym wieku siedzące na ławce i przeczytałem sobie historię miasta, które niegdyś miało spore znaczenie, pomyślałem o tym, jak to wszystko przemija...

I jeszcze jedno. Dwukrotnie obejrzałem dzisiaj plecy Chrystusa. Jak się jedzie drogą nr 3 omijając centrum Świebodzina, widzi się dokładnie to, o czym informował mnie recepcjonista w hotelu... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz