sobota, 11 sierpnia 2012

Pozdrowienia od Disneya

W Polskę jedziemy - 2012

Przezwyciężając sobotnie lenistwo i nie zrażając się padającym deszczem, wyruszyłem z samego rana do zamku w Mosznej. Wypatrywałem z daleka i z bliska jego charakterystycznej sylwetki na tle ukośnych chmur, wystających z horyzontu niczym ogromne góry lodowe z oceanu. Ale na próżno. Nie tylko z powodu złej pogody, ale także dlatego, że zamek nie tkwi na żadnym wzgórzu.

Dlatego troszkę pobłądziłem, zanim zorientowałem się, że do zamku wiedzie droga tuż koło kościoła. Gdy wreszcie ustaliłem, że to ona, stanąłem wobec problemu, czy mogę nią dzisiaj jechać dalej czy też nie. Bo pod znakiem zakazu wjazdu wszelkich pojazdów doczepiono tablicę: "W dni wolne". A dzisiaj jest dzień wolny czy nie?

Ostatecznie zaparkowałem na niewielkim, jeszcze pustawym parkingu pod kościołem, a nie na wielkim, tuż obok usytuowanym, parkingu płatnym.

Ukośne okazały się nie tylko chmury, ale również w pewnym sensie kościół, jak przypuszczam na podstawie witraża na ścianie głównej, pod wezwaniem Niepokalanego Serca Maryi. Otóż wejście do świątyni znajduje się w jej lewym rogu, tak, że po wejściu widzi się ustawione ukośnie ławki. A tabernakulum jest w przeciwległym rogu...

Do zamku dotarłem pieszo i gdy zza drzew wyłoniła się jego sylwetka, jeszcze bardziej niż przy oglądaniu zdjęć w internecie poczułem się jak widz Disneya. Jak się później okazało, moje skojarzenia Moszna - Neuschwanstein nie były chybione.

Już za samo wejście za płot zapłacić musiałem pięć złotych, a kolejne osiem za możliwość obejrzenia udostępnionych dwadzieścia lat temu zwiedzającym pomieszczeń - wyłącznie z przewodnikiem. Przy czym system ulg przy bramie nie jest taki sam, jak system ulg w recepcji... Centrum Terapii Nerwic. To jest gospodarz obiektu! A pani przewodniczka kilka razy podkreślała, że jest pracownicą służby zdrowia. Mówiła też, że taka sytuacja potrwa do kwietnia przyszłego roku. Potem leczenie zostanie przeniesione do nowego  budynku, a w zamku powstanie ekskluzywny "hotel dla VIP-ów".

Pani przewodniczka zastanowiła mnie czymś jeszcze. Chwilami można było odnieść wrażenie, że czuje się co najmniej poddaną hrabiego Franza Huberta, który to dziwne dzieło w Mosznej postawił. I to poddaną swoim władcą zachwyconą. Zawiadomiła, na przykład, cała oprowadzaną grupę, że hrabia budował swoim odchodzącym na emeryturę pracownikom domy. Czyniła przy tym aluzje pod adresem współczesnych pracodawców.


Mnie zamek nie zachwycił. Niestety, co i rusz przychodziło mi na myśl słowo "kicz"...

Natknąłem się gdzieś dzisiaj na napis informujący, że pałac czy zamek w Mosznej, to "perła Opolszczyzny". Moim zdaniem nie jest to ta perła z ewangelijnej przypowieści, dla której warto wykupić cały teren. Chociaż, sądząc po wielkości płatnych parkingów w pobliżu i dochodów, jakie ponoć przynosi podobny pod bardzo wieloma względami zamek Neuschwanstein (który jest symbolem Disneyowskich produkcji), tzw. złote czasy obiekt w Mosznej ma dopiero przed sobą. Sam widziałem nie tylko dużą (cały autokar) grupę Czechów, ale też mimo wczesnego sobotniego popołudnia i marnej pogody kilka rodzin wielodzietnych... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz