W Polskę jedziemy - 2012
Przezwyciężając
sobotnie lenistwo i nie zrażając się padającym deszczem, wyruszyłem z
samego rana do zamku w Mosznej. Wypatrywałem z daleka i z bliska jego
charakterystycznej sylwetki na tle ukośnych chmur, wystających z
horyzontu niczym ogromne góry lodowe z oceanu. Ale na próżno. Nie tylko z
powodu złej pogody, ale także dlatego, że zamek nie tkwi na żadnym
wzgórzu.
Dlatego troszkę pobłądziłem, zanim zorientowałem
się, że do zamku wiedzie droga tuż koło kościoła. Gdy wreszcie
ustaliłem, że to ona, stanąłem wobec problemu, czy mogę nią dzisiaj
jechać dalej czy też nie. Bo pod znakiem zakazu wjazdu wszelkich
pojazdów doczepiono tablicę: "W dni wolne". A dzisiaj jest dzień wolny
czy nie?
Ostatecznie zaparkowałem na niewielkim, jeszcze
pustawym parkingu pod kościołem, a nie na wielkim, tuż obok usytuowanym,
parkingu płatnym.
Ukośne okazały się nie tylko chmury,
ale również w pewnym sensie kościół, jak przypuszczam na podstawie
witraża na ścianie głównej, pod wezwaniem Niepokalanego Serca Maryi.
Otóż wejście do świątyni znajduje się w jej lewym rogu, tak, że po
wejściu widzi się ustawione ukośnie ławki. A tabernakulum jest w
przeciwległym rogu...
Do zamku dotarłem pieszo i gdy zza
drzew wyłoniła się jego sylwetka, jeszcze bardziej niż przy oglądaniu
zdjęć w internecie poczułem się jak widz Disneya. Jak się później
okazało, moje skojarzenia Moszna - Neuschwanstein nie były chybione.
Już
za samo wejście za płot zapłacić musiałem pięć złotych, a kolejne osiem
za możliwość obejrzenia udostępnionych dwadzieścia lat temu
zwiedzającym pomieszczeń - wyłącznie z przewodnikiem. Przy czym system
ulg przy bramie nie jest taki sam, jak system ulg w recepcji... Centrum
Terapii Nerwic. To jest gospodarz obiektu! A pani przewodniczka kilka
razy podkreślała, że jest pracownicą służby zdrowia. Mówiła też, że taka
sytuacja potrwa do kwietnia przyszłego roku. Potem leczenie zostanie
przeniesione do nowego budynku, a w zamku powstanie ekskluzywny "hotel
dla VIP-ów".
Pani przewodniczka zastanowiła mnie czymś
jeszcze. Chwilami można było odnieść wrażenie, że czuje się co najmniej
poddaną hrabiego Franza Huberta, który to dziwne dzieło w Mosznej
postawił. I to poddaną swoim władcą zachwyconą. Zawiadomiła, na
przykład, cała oprowadzaną grupę, że hrabia budował swoim odchodzącym na
emeryturę pracownikom domy. Czyniła przy tym aluzje pod adresem współczesnych pracodawców.
Mnie zamek nie zachwycił. Niestety, co i rusz przychodziło mi na myśl słowo "kicz"...
Natknąłem
się gdzieś dzisiaj na napis informujący, że pałac czy zamek w Mosznej,
to "perła Opolszczyzny". Moim zdaniem nie jest to ta perła z
ewangelijnej przypowieści, dla której warto wykupić cały teren. Chociaż,
sądząc po wielkości płatnych parkingów w pobliżu i dochodów, jakie
ponoć przynosi podobny pod bardzo wieloma względami zamek Neuschwanstein
(który jest symbolem Disneyowskich produkcji), tzw. złote czasy obiekt w
Mosznej ma dopiero przed sobą. Sam widziałem nie tylko dużą (cały
autokar) grupę Czechów, ale też mimo wczesnego sobotniego popołudnia i
marnej pogody kilka rodzin wielodzietnych... stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz