W Polskę jedziemy - 2012
Wczoraj po
południu i wieczorem układałem w myślach różne możliwe dalsze trasy
mojej tegorocznej wyprawy, uwzględniając w nich propozycje moich
znajomych (także tych facebookowych, żeby na przykład odwiedzić Park
Mużakowski). Niestety, w nocy poczułem się bardzo źle, a chorowanie
podczas wyprawy to nie za dobry pomysł.
Tak więc piszę te
słowa z mojej głównej bazy, mając nadzieję, że wystarczy kilka dni, aby
się jakoś skutecznie podleczyć i wrócić na trasę. Nie będę opisywał
fatalnego doświadczenia, jakim jest pokonanie przy złym i pogarszającym
się samopoczuciu ok. 350 kilometrów po polskich drogach. Ale nie miałem
innego wyjścia niż przebyć tę odległość. W takim samopoczuciu i
wynikającym z niego nastroju i nastawieniu do świata, i tak niewiele bym
zdziałał, doświadczył, zobaczył, przemyślał.
Nie pierwszy
raz w życiu siła wyższa powoduje, że nawet bardzo pobieżne plany, jakie
sobie ułożyłem, trzeba nagle zdecydowanie zmienić. Sens niektórych
takich wymuszonych zmian odkryłem nawet po latach, ale są wciąż i takie,
których celowości do dziś nie udało mi się ustalić. Nie buntuję się
jednak, bo przekonałem się, iż bunt w takich sytuacjach jest dopiero
bezcelowy... stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz