poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Zasada zaufania

W związku ze sprawą Amber Gold powróciła w komentarzach (choć nie do końca przez komentujących uświadamiana) pewna ważna we wzajemnych relacjach obywatel-państwo sprawa. Chodzi o zaufanie.

To zrozumiałe, że obywatel chce mieć do swojego państwa zaufanie. Oczekuje, że ono go  nie zawiedzie, że będzie go chronić przed zagrożeniami, a jeśli zajdzie taka potrzeba, wystąpi w jego obronie (bardzo szeroko pojętej). Obywatel ma prawo obdarzać swoje państwo zaufaniem, ponieważ istotą państwa jest "bycie dla obywatela". Państwo ma sens o tyle, o ile pełni wobec niego rolę służebną. Tu nie ma dylematu "nos dla tabakiery, czy tabakiera dla nosa". Sytuacja jest jasna i klarowna.

Z mojego doświadczenia wynika, że nie jest rzeczą tak oczywistą i zrozumiałą dla wszystkich, że również państwo powinno obdarzać zaufaniem swoich obywateli. Jako instytucja istniejąca na ich rzecz, ma do tego prawo. Państwo budowane na nieufności do obywatela jest narażone na poważne niebezpieczeństwa w postaci nadużyć rozmaitych funkcjonujących w nim mechanizmów. Państwo, które nie ufa swoim obywatelom, traktuje ich jak przestępców, nawet nie potencjalnych, ale po prostu jeszcze nie przyłapanych.

Problem w tym, że ze względu na ludzką słabość w relacjach obywatel-państwo i odwrotnie nie może istnieć bezwzględna ufność. W obydwu kierunkach trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania. Taka sytuacja sprawia, że znajdujemy się w sytuacji nieustannej konieczności wyznaczania granic, za którymi ufność okazuje się naiwnością lub bezsilnością. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz