W Polskę jedziemy - 2012
Gdybym miał w
trzech słowach z perspektywy przybysza opowiedzieć o Zielonej Górze,
rzekłbym, że to miasto przyjazne człowiekowi. Nie bez powodu.
Podczas
moich wędrówek po Polsce dopracowałem się pewnej, wspartej
obserwacjami, metody intuicyjnej określania, czy jestem w danym miejscu
gościem pożądanym, tolerowanym czy też niechętnie widzianym. Zasadniczo
metoda ta sprawdza się na co dzień w moich peregrynacjach. Co ciekawe, z
tego, co zdołałem dotychczas ustalić, wynika, że tam, gdzie nie jestem
traktowany jak intruz, zazwyczaj tubylcy również czują się dobrze i u
siebie.
W Zielonej Górze od rogatek czułem się jak ktoś,
kto nie będzie tu sobą zawadzał. Nie będzie się gubił wśród krętych ulic
i objazdów, bo jest dużo różnego rodzaju drogowskazów, tablic
informacyjnych i strzałek. Dla wędrowca to ważne. A jeśli jeszcze przy
pierwszych kontaktach z mieszkańcami (typu pytanie o jakiś adres
wyczytany w Internecie) spotka się nie z burkliwym zbyciem, lecz
rzeczywistą gotowością pomocy i okraszoną uśmiechem uprzejmością, zaraz
nabiera pewności i chęci pozostania w tym miejscu jakiś czas. Mnie tak w
Zielonej Górze potraktowano, dlatego postanowiłem tu pozostać do
poniedziałku.
Jest tu też co oglądać i nawiedzać, od
konkatedry św. Jadwigi zaczynając. Oczywiście Stare Miasto, które nie
jest (jak na przykład ma to miejsce w Stargardzie Szczecińskim)
dzielnicą pustą i istniejącą obok głównego nurtu miejskiego życia, lecz
pełne gwaru, ludzi zajętych codzienną egzystencją.
Jest tu
sporo historii (dowiedziałem się na przykład ze zdumieniem o poważnych i
bolesnych wydarzeniach, jakie miały tu miejsce w roku 1960 w związku z
obroną przez mieszkańców pewnego kościelnego budynku - niczego o tym
dotychczas nie słyszałem ani nie czytałem, a tymczasem temat tzw.
wydarzeń zielonogórskich powinien, moim zdaniem, stanowić jeden z
ważnych punktów nauczania historii najnowszej) i dużo teraźniejszości
wychylonej w przyszłość. Jest Uniwersytet i Filharmonia. Jest Palmiarnia
i Ogród Botaniczny. I teatr. Muzeów kilka.
Jednego tylko
nie rozumiem. Po co ktoś tu i ówdzie przymocował do podłoża paskudne
figury mające udawać Bachusa? One nie są przyjazne człowiekowi. stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz