sobota, 4 sierpnia 2012

Miasto przyjazne człowiekowi

W Polskę jedziemy - 2012

Gdybym miał w trzech słowach z perspektywy przybysza opowiedzieć o Zielonej Górze, rzekłbym, że to miasto przyjazne człowiekowi. Nie bez powodu.

Podczas moich wędrówek po Polsce dopracowałem się pewnej, wspartej obserwacjami, metody intuicyjnej określania, czy jestem w danym miejscu gościem pożądanym, tolerowanym czy też niechętnie widzianym. Zasadniczo metoda ta sprawdza się na co dzień w moich peregrynacjach. Co ciekawe, z tego, co zdołałem dotychczas ustalić, wynika, że tam, gdzie nie jestem traktowany jak intruz, zazwyczaj tubylcy również czują się dobrze i u siebie.

W Zielonej Górze od rogatek czułem się jak ktoś, kto nie będzie tu sobą zawadzał. Nie będzie się gubił wśród krętych ulic i objazdów, bo jest dużo różnego rodzaju drogowskazów, tablic informacyjnych i strzałek. Dla wędrowca to ważne. A jeśli jeszcze przy pierwszych kontaktach z mieszkańcami (typu pytanie o jakiś adres wyczytany w Internecie)  spotka się nie z burkliwym zbyciem, lecz rzeczywistą gotowością pomocy i okraszoną uśmiechem uprzejmością, zaraz nabiera pewności i chęci pozostania w tym miejscu jakiś czas. Mnie tak w Zielonej Górze potraktowano, dlatego postanowiłem tu pozostać do poniedziałku.

Jest tu też co oglądać i nawiedzać, od konkatedry św. Jadwigi zaczynając. Oczywiście  Stare Miasto, które nie jest (jak na przykład ma to miejsce w Stargardzie Szczecińskim) dzielnicą pustą i istniejącą obok głównego nurtu miejskiego życia, lecz pełne gwaru, ludzi zajętych codzienną egzystencją.

Jest tu sporo historii (dowiedziałem się na przykład ze zdumieniem o poważnych i bolesnych wydarzeniach, jakie miały tu miejsce w roku 1960 w związku z obroną przez mieszkańców pewnego kościelnego budynku - niczego o tym dotychczas nie słyszałem ani nie czytałem, a tymczasem temat tzw. wydarzeń zielonogórskich powinien, moim zdaniem, stanowić jeden z ważnych punktów nauczania historii najnowszej) i dużo teraźniejszości wychylonej w przyszłość. Jest Uniwersytet i Filharmonia. Jest Palmiarnia i Ogród Botaniczny. I teatr. Muzeów kilka.

Jednego tylko nie rozumiem. Po co ktoś tu i ówdzie przymocował do podłoża paskudne figury mające udawać Bachusa? One nie są przyjazne człowiekowi. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz