- Co się stało? Masz jakąś taką minę…
- Czy ciebie Bóg nigdy nie zawiódł?
- Co?
- Pytam, czy Bóg cię nigdy nie zawiódł.
- Ale co przez to rozumiesz, że „zawiódł”?
- Acha, czyli ciebie też. Dlaczego Bóg nie wysłuchuje, kiedy Go o coś prosimy? Nie o jakieś duperele, ale o rzeczy ważne i dobre.
- Zaraz, chwileczkę. Nie powiedziałem, że Bóg mnie zawiódł.
- Ale też nie zaprzeczyłeś. Czyli coś jest na rzeczy.
- A ciebie zawiódł?
- I to jak!
- Co się stało?
- Siostrzenica mi umarła! A tak się wszyscy modliliśmy o jej zdrowie. Nawet ja codziennie różaniec odmawiałem. I co? I nic. Nie żyje. Pogrzeb pojutrze. Musze jechać na drugi koniec Polski. Dlaczego Bóg zabił takie niewinne dziecko? Za dwa tygodnie skończyłaby cztery latka. Dlaczego nie wysłuchał modlitwy tylu ludzi? Dlaczego nie zrobił cudu? Dlaczego w ogóle dopuścił, żeby taka mała, urocza istotka zachorowała i tak bardzo cierpiała?
- Słuchaj, wiem, że to zabrzmi okrutnie, ale muszę ci zadać pytanie. I nie musisz na nie głośno odpowiadać. To jest pytanie dla ciebie.
- Zadawaj.
- Czy kiedy się modliłeś za tę siostrzenicę, naprawdę wierzyłeś, że można ją uratować? Czy wierzyłeś tak bardzo, że na przykład kupiłeś jej już prezent urodzinowy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz