piątek, 26 marca 2010

Niezbyt wielkie posty (33): Niedowiarki

- Nic mnie nie wkurza tak, jak sytuacje, w których mówię prawdę, a ktoś mi nie chce uwierzyć. A już najbardziej, jak mam dowodzić, że czegoś, o co mnie posądzają, nie zrobiłem.
- Czyżbyś miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia z jakimiś urzędnikami?
- Skąd wiesz?
- No bo sam tego czasem doświadczam. Ostatnio w urzędzie skarbowym zażądali ode mnie dowodów, że mam dzieci. Chcieli, żebym przyniósł ich akty urodzenia.
- I co? Przyniosłeś?
- No co ty. Najpierw próbowałem obrócić sprawę w żart i pokazałem tej panience zdjęcia, które noszę w portfelu.
- Wystarczyło?
- Nie. Koniecznie chciała jakiegoś urzędowego dokumentu. Druga starsza narzekała, że dawniej było prościej, bo dzieci były wpisane do dowodu.
- Faktycznie, były.
- Ale dzięki temu, że to powiedziała, podsunęła mi pomysł. Zaproponowałem tej młodej, żeby sprawdziła, czy rok temu miałem dzieci.
- Poszła na to?
- Wyobraź sobie, że tak!
- No to miałeś wyjątkowe szczęście. Mnie ostatnio urzędnicy nie uwierzyli tak łatwo. To zabrzmi jak bluźnierstwo, ale czułem się jak Jezus przed faryzeuszami. On mówił prawdę, a oni w Niego kamieniami, że kłamie.
- No, no, nie rób z siebie męczennika. Sam też jesteś nieufny niedowiarek…
- Ja?! To absolutnie fałszywe oskarżenie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz