- Jeżeli jest tak, że Bóg według własnego widzimisię jednym ratuje życie, a innym nie, to jaki sens ma ta cała wiara? Chyba najpierw powinien uratować dziecko katolików, tych, którzy w Niego wierzą i się do Niego modlą, a dopiero potem jakieś ateistyczne, nie?
- Bóg nic nie powinien. A już na pewno nie jest od spełniania naszych życzeń.
- Jak to? Przecież nawet Jezus uczył, żeby prosić Boga w modlitwie!
- No tak, ale prośba nie jest przecież zamówieniem. Nie jesteśmy klientami, a Pan Bóg nie jest kelnerem, który musi spełniać nasze życzenia, bo nie zapłacimy.
- Jeszcze chwila, a zaczniesz mi udowadniać, że skoro jesteśmy katolikami, to nam się nic nie należy od Boga, a niewierzący mają większe niż my szanse, że trafia do nieba.
- Jesteś rozgoryczony. Przecież dzięki temu, że jesteś wierzący, wiesz co trzeba, aby zostać zbawionym. A niewierzący tego nie wiedzą. Więc tobie i mnie powinno być łatwiej, jak to mówisz, trafić do nieba. Dla nas sąd na końcu czasów nie będzie zaskoczeniem…
- Ale Bóg powinien…
- Przestań mówić Bogu, czego od Niego oczekujesz. Spróbuj się lepiej dowiedzieć, czego On od Ciebie oczekuje.
- Ty nie bądź taki Kennedy…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz