wtorek, 30 marca 2010

Niezbyt wielkie posty (36): Kogut

- Nie wiesz, kto nadzoruje te katechetki w szkołach? Ktoś chyba ma wpływ na to, co one wygadują do dzieci?
- Kuria chyba. Ona przecież mają od biskupa takie skierowania, że mogą uczyć w szkole religii. To się misja nazywa czy jakoś tak. A co ty się nagle katechetek czepiasz?
- Ty wiesz co nagadała katechetka mojego dziecka?
- Na pewno coś o Panu Jezusie, Bogu albo Matce Bożej.
- Tak, ale co przy okazji! Powiedziała dzieciom, że jak ktoś naprawdę kocha, to jest gotów za ukochaną osobę oddać własne życie.
- I co w tym złego?
- Jak to co? Dzieciak mi przychodzi do domu i się mnie pyta, czy oddam za niego życie. Tak prosto od drzwi! Nawet bez dzień dobry.
- Co odpowiedziałeś?
- Najpierw mnie zatkało. A potem mówię, że oczywiście! Ale…
- Ale kogut zapiał, co?
- Jaki znowu kogut?
- No bo to wcale nie takie pewne, że się nawet za najbardziej ukochaną osobę odda życie.
- Ty też? Taki porządny katolik?
- Przekonałem się na sobie.
- Żartujesz!
- Nie. Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale pamiętasz, jak mieliśmy ten wypadek?
- No, pamiętam. Jakby nie te poduszki, to byś tu ze mną teraz nie gadał.
- Jak pędziliśmy na to drzewo, to w ostatnim momencie skręciłem kierownicę w lewo.
- Jak to, przecież rozwaloną miałeś całą lewą stronę samochodu? Wszyscy mówili, że wziąłeś to na siebie.
- Lód był. I nie wszyscy. Policjant od razu zauważył, jak były skręcone koła… Ale nikomu oprócz mnie nie powiedział, co zauważył…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz