czwartek, 4 marca 2010

Uwaga na słowa

Trzeba uważać na słowa – mawia jeden z moich znajomych, który charakteryzuje się bardzo ostrym językiem. Niejednokrotnie z tego powodu miał problemy i nieprzyjemności. Niejednokrotnie musiał przepraszać. I właściwie można by powiedzieć, że dobrze mu tak, skoro najpierw kłapie dziobem, a potem ewentualnie myśli co i do kogo powiedział.

Ostatnio jednak zrobiło mi się go żal. Skarżył mi się, że bardzo pracuje nad sobą, uczy się kulturalnego i nieobraźliwego zwracania ludziom uwagi, stara się każdemu człowiekowi okazywać szacunek należny osobie ludzkiej, jednak ludzie nadal uważają, że zwraca się do innych po chamsku i słyszą więcej i ostrzej, niż on sam mówi.

Zaraz mi się przypomniało, jak to jeden polski polityk powiedział o drugim polskim polityku, że sprawowaną przez niego funkcję może pełnić człowiek niski, ale nie mały. Jak na moje ucho, to takie aluzje raczej nie są dowodem wysokiego wyrobienia towarzyskiego, ale cóż, nie jest nigdzie powiedziane, że politykami muszą być wyłącznie ludzie bardzo wysokich lotów.

Jednak aż zastrzygłem uszami, gdy inny polityk, krytykując wypowiedź tego pierwszego stwierdził, że to brzydko nazywać ważnego polityka kurduplem. Oczywiście pierwszy polityk natychmiast ogłosił w mediach, że on takiego słowa nie użył. No tak, widać, że sposób, w jaki wcześniej formułował swoje myśli, mocno utkwił w głowach jego kolegów polityków.

Kłopoty z powodu użytych słów mają też inni. Dwoje maturzystów z Wrocławia właśnie złożyło do sądu pozew przeciwko Ryszardowi Legutce, byłemu ministrowi edukacji i obecnemu europosłowi. Były minister nazwał ich „rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami”. Uczniowie twierdzą, że to narusza ich dobra osobiste.

Chodzi o uczniów z Wrocławia, którzy pół roku temu złożyli w gabinecie dyrektora szkoły petycję o usunięcie symboli religijnych z terenu liceum. Sprawę w mediach na bieżąco komentował profesor Legutko, europoseł z okręgu wrocławskiego. Uczniów nazwał m.in. „smarkaczami”, a ich działania „typową szczeniacką zadymą”. No i teraz będzie się z tego tłumaczył przed sądem.

Nie jestem zwolennikiem obrażania ludzi i wiem, że na to, co się mówi, trzeba bardzo uważać, aby nie naruszyć godności drugiego człowieka. Sam też nie lubię, gdy ktoś w stosunku do mnie nie przebiera w słowach. Nie mogę jednak zapomnieć, że Pan Jezus nazywał niektórych obłudnikami, a nawet grobami pobielanymi. Coś mi się wydaje, że dzisiaj chętnie by Go oni za to pozwali do sądu i zażądali wielotysięcznego odszkodowania.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz