poniedziałek, 11 października 2010

Nie dam rady

Ile jest w stanie wytrzymać człowiek? Jest granica, czy nie? Czy jest obiektywnie, taka chwila, w której dochodzi się do ściany i dalej już po prostu się nie da? Czy też ta ściana ostateczne okazuje się warstwą mgły, przez którą da się przejść robiąc wbrew logice kilka kroków naprzód?

Obserwator zewnętrzny często nie rozumie, dlaczego nagle ktoś staje i oświadcza: "Dalej nie dam rady". To tajemnica, która rozgrywa się w człowieku. Człowieku, który dochodzi do wniosku, że kolejnej próby nie jest już w stanie przyjąć. Widzi tylko jedno wyjście - uciec.

Można komuś w takim momencie życia mówić o tym, że Bóg nigdy nie wymaga od człowieka za dużo. Że nie dopuszcza prób, które człowieka przerastają. Że nie jest eksperymentatorem, który beznamiętnie mówi sobie: "No to sprawdzimy, czy jeszcze to wytrzyma". Tylko człowiek, który się poddał, nie jest w stanie takich słów słuchać ze zrozumieniem. On się boi każdej nadchodzącej chwili. Bo dla niego jest ona torturą. Niezasłużoną torturą.

Prawda jest taka, że każdy musi sam odkryć, iż nie niesie więcej, niż potrafi unieść. Że faktyczna waga ciężaru, który taszczy przez życie, zależy od niego. A właściwie od tego, czy potrafi dostrzec i wykorzystać wszystko, co pomaga.

Przede wszystkim warto zauważyć, że nie jest się ze swoim ciężarem samemu. Ale powtarzam - tych odkryć dokonuje się samemu. Bo gdy mówi o tym ktoś inny, mówi jedynie o sposobie, w jaki on do takich wniosków doszedł. A tych sposobów są miliardy. Każdy ma swój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz