niedziela, 31 października 2010

W pół kroku

Co to właściwie jest? Poczucie niedosytu i zawodu? Rozczarowanie? Trudno nazwać precyzyjnie to, co wywołała we mnie lektura tekstu przemówienia, które Vaclav Havel wygłosił 10 października br. w Pradze podczas otwarcia konferencji Forum 2000 "Świat, w jakim chcielibyśmy żyć".

Jak najlepiej ująć wrażenie, które wywołał we mnie ten tekst? Chyba najcelniej będzie powiedzieć, że w moim odczuciu Havel zatrzymał się w pół kroku. To znaczy podniósł już stopę, aby zrobić krok naprzód, nawet wysunął ją do przodu, ale ostatecznie nie postawił jej na ziemi, tylko utkwił z nią uniesioną wysoko (tekst naprawdę mistrzowski pod wieloma względami). Ale skoro utkwił, to znaczy, że nie postąpił naprzód. A skoro nie postąpił, to mimo podjętego wysiłku, nadal nie ruszył się z miejsca. Jest tam, gdzie był, chociaż mógłby być już dalej.

Żeby zrobić krok nie wystarczy oderwać stopy od podłoża i unieść ją wysoko. Nie wystarczy nawet wysunięcie jej, choćby i dalekie, do przodu. Trzeba tę stopę postawić w nowym miejscu na ziemi i zrównać z nią drugą nogę. Wtedy dopiero jest się o krok do przodu.

Aby zrobić krok do przodu w sprawie przyszłości naszego świata nie wystarczy stwierdzić, jak to uczynił Vaclav Havel, że "Żyjemy w pierwszej cywilizacji ateistycznej, czyli cywilizacji, która utraciła związek z nieskończonością i wiecznością". Nie wystarczy wytknąć, że "Najniebezpieczniejszym rysem tej globalnej, ateistycznej cywilizacji jest jej pycha". Nie wystarczy skonstatować, że świat potrzebuje zdziwienia nad swoją nieoczywistością.

Trzeba czegoś więcej...

Oczywiście, można w tej sytuacji szukać pociechy i nadziei w fakcie, że nie da się długo wytrzymać w pół kroku ze stopą zawieszoną w znacznej odległości. Ale trzeba też brać pod uwagę, że ktoś, kto utkwił w pół kroku, zmęczony wysiłkiem, po prostu cofnie wychyloną w przód nogę i wróci na stare pozycje z poczuciem ulgi i dobrze spełnionego obowiązku równocześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz