niedziela, 17 października 2010

Żeby było łatwiej

Przed wielu, wielu laty, chciałem komuś pomóc. Chodziło konkretnie o przepisanie pracy magisterskiej na komputerze. W dodatku w obcym języku.

Pamiętam, jak krok po kroku tłumaczyłem temu komuś, siląc się na cierpliwość, jak posługiwać się stosunkowo prostym edytorem. Dla kogoś, kto wcześniej nie miał żadnego kontaktu z komputerem rzecz była naprawdę kompletnie nowa. A że nauczyciel ze mnie nijaki, przekazywanie niezbędnej wiedzy z głowy do głowy szło powoli, by nie rzec opornie.

Wreszcie ten ktoś, kompletnie zniechęcony, postanowił się poddać i szukać maszyny do pisania z obcymi czcionkami.

- Nie zniechęcaj się! - apelowałem. - Jak już to opanujesz, będzie ci o wiele łatwiej niż na maszynie.

- Ale dlaczego, żeby było łatwiej, najpierw się trzeba tyle nauczyć? - odpowiedział ze szczerym rozdrażnieniem i zawodem w głosie, ten ktoś.

Utkwiło mi to zdanie w głowie na zawsze. Bo to prawda. W naszym ludzkim wymiarze, żeby było łatwiej, najpierw się trzeba uczyć. Czasami bardzo dużo uczyć.

Dzisiaj każde, najprostsze urządzenie, wymaga nauki. Niedawno kolega kupił nowa komórkę. Następnie spędził prawie cały dzień na nauce, jak się nią posługiwać.

- Nie szkoda ci czasu? - zapytałem.

- Nie. Jak się już nauczyłem, to wszystko na tej komórce robi się dwa razy szybciej niż na tej starej - powiedział.

Tego się chyba po prostu nie da uniknąć. Jak ma być łatwiej, najpierw musi być sporo wysiłku.

W relacjach z Bogiem też?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz